Posty

Chodź ze mną do krainy szczęśliwości cz. 2

To się musiało tak skończyć, pomyślałem cierpko, biegnąc co sił w nogach do Iłka. Dopadłem drzwi i je z rozmachem otworzyłem. Usłyszałem zduszony jęk. O rany, przydzwoniłem Iłkowi.  - Przepraszam - bąknąłem, bez specjalnej skruchy. Padłem na kolana i zacząłem mamrotać zaklęcia ochronne, gdy mój najlepszy przyjaciel na tym smutnym świecie się pozbierał z podłogi. Zamknął drzwi. Tym razem na klucz. I zastawkę, z tego co słyszałem. - Chyba nie chcesz powiedzieć, że... Ach! - zachłysnął się powietrzem. - Ty latasz! - krzyknął z radością, widząc niepewnie zawieszone w powietrzu złote smoczątko.  Odetchnąłem, kończąc inkarnować i usiadłem na piętach. Rozejrzałem się po... pokoju. Teoretycznie nim był, ale w praktyce to było coś niezwykłego. Okrągła sala o promieniu pięciu metrów. Ściany były zastawione półkami z książkami oraz różnymi tunelami, które nie wiadomo gdzie prowadziły. Nie było widać nawet centymetra ściany. Wysokość to... nieskończoność. Nigdy nie widziałem tu sufitu. Nad gło

Chodź ze mną do krainy szczęśliwości cz. 1

  Za oknem było już ciemno. Wręcz bardzo ciemno. Czas ruszać, uznałem. I się przy tym zdrowo pospieszyć. Wiedziałem, że dostanę w beret za chodzenie nocą, ale nie mogłem zostać w tym domu. Za dużo się tu plątało skrzatów domowych wieczorami. Jeszcze by mi buty ze złości schowały, że nie wyszedłem kiedy miałem to zrobić. Wstałem z łóżka pośpiesznie.  Rzuciłem w kąt trochę ciastek. To powinno obłaskawić ubożęta. Na jakiś czas. O oswojeniu ich na dłuższą metę, na obecną chwilę nie ma co myśleć. Trzeba tu spędzać jak najwięcej czasu i im przynosić prezenty, aż do zakończenia przeprowadzki. A do tego czasu nocować u Iłka. Ubrałem buty, stojące zaraz obok walniętej byle gdzie kurtki, uprzednio ją zabierając. Wyszedłem z chaty z pełną determinacją, żeby nie iść do lasu. Wiedziałem co się tam kryło, a strzygi, upiory i banshee, to akurat coś co jeszcze dałoby się znieść. Ten LAS. Tajemne przejście do mitycznej krainy.  Wychodząc, zamknąłem drzwi, choć i tak doskonale zdawałem sobie sprawę z t

Prolog

  Mężczyzna zmrużył swoje złociste oczy. Był zadowolony.  - Jesteś idealny - wyszeptał.   Wyciągnął rękę i chciał poczochrać stojącego przed nim chłopca. Ten się odsunął nieufnie i spojrzał na niego z rezerwą. Zbyt wielu ludzi już spotkał, żeby dać się nabrać na tą sztuczkę. Był pewien, że jakby pozwolił się dotknąć, to jego głowa obiłaby się od posadzki.    Mógł to być jeszcze jeden psycholog, lub psychiatra. Wtedy byłby jeszcze gorzej. Kolejne bolesne leczenia. A on je widział! One są prawdziwe! Prawda...?     Nagle spostrzegł, wychodzącego zza biurka małego smoka. Poczuł przerażenie i zbladł. Rzucił się w stronę drzwi i panicznie próbował je otworzyć. Nie dało się. Nawet nie drgnęły. Usłyszał jak mężczyzna odsuwa fotel i idzie w jego stronę. Chłopiec odwrócił się gwałtownie i rzucił w stronę najbliższego kąta. Jednak ten nawet nie zwrócił na to uwagi. Ze spokojem otworzył drzwi i wyszedł. Dziecko spojrzało lękliwie za nim. Może tam było bezpiecznie... Smok zasyczał. To przeważył