Chodź ze mną do krainy szczęśliwości cz. 2
To się musiało tak skończyć, pomyślałem cierpko, biegnąc co sił w nogach do Iłka. Dopadłem drzwi i je z rozmachem otworzyłem. Usłyszałem zduszony jęk. O rany, przydzwoniłem Iłkowi. - Przepraszam - bąknąłem, bez specjalnej skruchy. Padłem na kolana i zacząłem mamrotać zaklęcia ochronne, gdy mój najlepszy przyjaciel na tym smutnym świecie się pozbierał z podłogi. Zamknął drzwi. Tym razem na klucz. I zastawkę, z tego co słyszałem. - Chyba nie chcesz powiedzieć, że... Ach! - zachłysnął się powietrzem. - Ty latasz! - krzyknął z radością, widząc niepewnie zawieszone w powietrzu złote smoczątko. Odetchnąłem, kończąc inkarnować i usiadłem na piętach. Rozejrzałem się po... pokoju. Teoretycznie nim był, ale w praktyce to było coś niezwykłego. Okrągła sala o promieniu pięciu metrów. Ściany były zastawione półkami z książkami oraz różnymi tunelami, które nie wiadomo gdzie prowadziły. Nie było widać nawet centymetra ściany. Wysokość to... nieskończoność. Nigdy nie widziałem tu sufitu. Nad gło